Historia
Mongolskie inwazje na Japonię

Mongolskie inwazje na Japonię

W XIII wieku mongołowie mieli szczyt podbojów terytorialnych. Dzięki swoim zachłannościom zdobyli dosyć spory teren azjatycki i mieli chęć podbicia Japonii. Podjęli dwie próby, ale każda z nich dała była niepowodzeniem dla mongolskiego agresora.

Pod rządami Kubilaj – Chana Mongolia zdobyła terytoria południowych Chin, Koreę, przeszli w bojach Indochiny, docierając aż do Jawy i Sumatry. Naturalnym losem było żądanie Kubilaj – chana, aby rozprzestrzenić uznanie jego zwierzchnictwa przez inne państwa. Dwukrotne wezwania odrzuciła Japonia, która swoją odmową skierowała na siebie mongolski gniew.

Kubilaj-Chan
Kubilaj-Chan.
Źródło: http://polimaty.pl/2013/06/kamikaze-prawdziwa-historia/

Pierwsza inwazja

Pierwsze poselstwo do Japonii w 1266 roku zatrzymali Koreańczycy, którzy nie chcieli znaleźć się pomiędzy Japonią a imperium mongolskim. Niezadowolony chan wysłał w 1268 roku następne poselstwo, które miało przekazać żądania uznania jego zwierzchnictwa. Regent Hōjō Masamura, sprawujący realną władzę w imieniu sioguna Koreyasu odmówił uznania wasalnego statusu Japonii i odesłał list Kubiłaja, nawet go nie otwierając. Podobnie zostały potraktowane poselstwa z 1270 roku i 1271 roku, które zostały zawrócone już na wybrzeżu.

Kubiłaj nie mógł sobie pozwolić na takie tolerowanie jakiego doznał od japońskich dyplomatów. Mongolski obyczaj nakazywał odpowiednie traktowanie emisariuszy, natomiast zwyczaje uznawały cesarza za władcę wszystkich a mongolski monarcha za takiego się uważał. Zanim jednak użył siły, wysłał jeszcze jedno poselstwo z Zhao Liangbi na czele, który wylądował w październiku 1272 roku w Imazu. Gdy odmówiono audiencji u cesarza Japonii, wystosował ultimatum, dając cesarzowi dwa miesiące na odpowiedź na list chana. Wola wojowników zgromadzonych wokół siogunatu przeważyła nad planami dworu i Japończycy przyjęli twardą politykę. Poselstwo zostało deportowane, co de facto oznaczało wypowiedzenie wojny. Zhao Liangbi w połowie 1273 roku złożył raport Kubiłajowi na temat ziem, obyczajów. Są też domysłu, że zostały dostarczone informacje na temat wojsk Japonii.

Samuraj w obliczu mongolskich strzał i bomb. Moko Shurai Ekotoba
Samuraj w obliczu mongolskich strzał i bomb. Moko Shurai Ekotoba.
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:M%C5%8Dko_Sh%C5%ABrai_Ekotoba.jpg

Mongolskie siły inwazyjne liczyły około 15 tysięcy żołnierzy mongolskich, chińskich i dżurdżeńskich, 6 – 8 tysięcy koreańskich oraz około 7 tysięcy koreańskich marynarzy na 300 dużych i między 400 a 500 mniejszych okrętów. Ekspedycja w 1273 roku zajęła wyspy Cuszima i Iki, gdzie łatwo rozbiła obrońców, a następnie 19 listopada wylądowała na wyspie Kiusiu. Nad zatoką Hakata doszło do zaciętej bitwy, w której wojska japońskie poniosło wielkie straty, a to wszystko ze względu na lepszą mongolską taktykę zespołową. Wieczorem sytuacja Japończyków rysowała się ponuro, ale szczęście się uśmiechnęło dla nich i uderzył tajfun. Nie wiadomo do końca. Mongołowie spanikowali i zażądali wypłynięcia na morze lub też Koreańczycy, bojąc się o swoje statki, woleli odsunąć flotę od brzegu i wypłynąć na otwarte wody. Manewr ten jednak nie udał się w pełni, kilkaset okrętów rozbiło się na skałach, przy czym zginęło 13 tysięcy ludzi. Resztki wojsk inwazyjnych wycofały się do Korei.

Wnioski po pierwszej inwazji

Japończycy definitywnie przegraliby wojnę z Mongolią. Wszystko z tego powodu, że japońskie wojska były bardziej skupione na walkach pojedynczych wojowników a nie w masowym ataku, jak specjalizowali się mongolscy żołnierze. Dzięki swojej taktyce najeżdżcy do momentu tajfunu mieli przewagę, którą wspaniale wykorzystywali. Jakby nie przyczyna losowa to najazd zakończył by się sukcesem i obecnie historia by inaczej się potoczyła. Nie chce dywagować w stylu co by było gdyby, bo tak naprawdę mogłoby pojawić się inne państwo, które by mogło zagrozić Mongołom.

Dzięki tajfunowi wojsko japońskie mogło po walkach przeorganizować wszystkie taktyki oraz przeszkolić swoich wojowników do innych taktyk. Do tej pory skupiano się na walkę w pojedynkę z wybranym wcześniej żołnierzem, natomiast łucznicy zamiast strzelać w grupy przeciwników to celował w pojedynczego człowieka. Według mnie na całe szczęście dla Japończyków, że pojawił się tajfun. Dzięki temu mogli na spokojnie zrobić reorganizację w swoich wojskach i przygotować się na następnego przeciwnika wykorzystującego masowego ataku.

Druga inwazja

Zanim doszło do drugiej inwazji przez Mongołów to Kubiłaj postanowił ponownie zmusić Japończyków do uległości i wysłał w 1275 roku kolejne poselstwo, które po przedstawieniu butnego żądania, zostało publicznie ścięte w Kamakurze. Podobnie Japończycy postąpili z przedstawicielami chana w 1279 roku. Zabito ich w Hakata.

Przygotowano plan wielkiej inwazji na wyspy japońskie. Już w 1277 roku mianowiano gubernatorem Japonii i dowódcą armii Argana. Człowiek ten dostał do pomocy chińskiego generała Fan Wenhu, koreańskiego Hong Dagu i wielu innych słynnych wodzów. Siły zbrojne przeznaczone do wyprawy składały się z Mongołów, Ujgurów, Koreańczyków i Chińczyków oraz więźniów, którzy za udział w walce, mogli wykupić sobie wolność. Łącznie zgromadzono 142 tysięcy żołnierzy (według innego źródła wojska liczyły 200 tysięcy ludzi) i 4400 okrętów. Ta wielka flota może być porównana tylko do floty skierowanej na Normandię w 1944 roku. Zgromadzenie takiej liczba wojska było na tamte czasy wielkim sukcesem. Dla wielkiego imperium mongolskiego nie było to problemem. Mongołowie zawsze podczas podbojów wysyłali wielodziesięciotysięczne armie.

Już początek wyprawy nie wróżył nic dobrego. Jeszcze na lądzie zmarł Argan, jego następcą został słynny wojownik Agataj. Wielka wyprawa wypłynęła z portów w Korei oraz Hangzhou i Quanzhou w 1281 roku. Miała połączyć się niedaleko wyspy Kiusiu. Japończycy byli przygotowani na inwazję. Zbudowali na wyspie Kiusiu mur wokół zatoki Hakata. Miał on wysokość 2,5 metra (w innym źródle zobaczyłem, że miał wysokość 2,1 metra) oraz grubości na 2,8 metra, a do tego był długi na 20 kilometrów. Mongołowie nic o tym nie wiedzieli, dzięki czemu Japończycy mieli wyrównane szanse w boju. Część mongolskiej floty zajęła wyspy Hirado i Gotō, inna wylądowała na wyspie Kiusiu. Tam doszło do zażartej bitwy, którą wygrali Japończycy. W trudnym terenie Mongołowie nie mogli zastosować błyskawicznej szarży konnicy (która mogła zadecydować o wygranej inwazyjnych wojsk). Mimo dużych strat wśród Mongołów, Japończykom nie udało się uzyskać decydującej przewagi. Mongołowie wycofali się na okręty. Na morzu połączyli się z częścią oddziałów z Chin, które przybyły z dwumiesięcznym opóźnieniem. Pod koniec lipca połączone siły zaatakowały wyspę Takashima i przygotowały się do inwazji na Kiusiu.

Zanim doszło do połączenia dwóch grup statków to japońscy samurajowie widząc, że mongolska armia na pewien czas wycofała się na wysepki w pobliżu zatoki Hakata, podjęli ruch, który później przeszedł do historii jako bohaterski. Wiedząc, że nie mają większych szans w starciu na odległość, ale mając za to na bliskim dystansie, to japońscy wojownicy zadecydowali, że wybudują prowizoryczne łódki, na których podpływali nocą do zakotwiczonych okrętów wroga. Po dopłynięciu do wrogiego statku maszt takiej łódeczki służył jako pomost, po którym samuraje dostawali się na pokład. Następnie podejmowana była walka wręcz z załogą okrętu. Po takim zwycięstwie podpalano statek wroga i bezpiecznie odpływano w bezpiecznym kierunku.

Samuraje wdzierają się na pokład mongolskiego statku 1281. Moko Shurai Ekotoba
Samuraje wdzierają się na pokład mongolskiego statku 1281. Moko Shurai Ekotoba.
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Mokoshuraiekotoba.jpg

Cesarz Japonii Go – Uda i wysocy dostojnicy dworu szukali pomocy u bogów i w całym kraju w świątyniach odprawiano modły. W sierpniu Mongołowie uderzyli ponownie. W tym samym czasie uderzył też tajfun – nazwany Kamikaze, czyli boski wiatr. Według Japończyków był on zesłany w rejon Takashimy przez bogów. Na dno poszło prawdopodobnie cztery tysięce okrętów i zginęło 100 tysięcy żołnierzy, łącznie z tymi, którzy polegli w walce. Następnie Japończycy wycięli w pień oddziały mongolskie na wyspie Goto i prawdopodobnie na wyspie Hirado. Dowodzący tam generał Zhang Xi bez jadła i broni nie miał szans z Japończykami. Część żołnierzy przeżyła burzę i wylądowała na bezludnej wyspie, według szacunków żołnierzy było 30 tysięcy. Gdy Japończycy dowiedzieli się o ich istnieniu, popłynęli do przeciwników, aby ich zniszczyć. Duże wojsko pozbawione było dowództwa, które uciekło do Chin. Ci sami przechytrzyli Japończyków, wciągając ich w głąb wyspy, a następnie wsiedli na japońskie okręty i popłynęli do stolicy kraju, gdzie uznano ich za Japończyków i wpuszczono. Tam zamknęli się i przez siedem miesięcy byli oblegani przez Japończyków.

Niestety niemożność porozumienia się z wielkim chanem, skłoniła ich do kapitulacji. Japończycy nic nie zrobili poddanym żołnierzom, ale za to wszyscy ci Mongołowie musieli pozostać w Japonii. Według szacunków prawdopodobnie z całej liczby żołnierzy przeżyło tylko sześciu ludzi, nie wliczano zmuszonych do pozostania i dowódców, którzy uciekli do Chin.

Wnioski po drugiej inwazji

Kubiłaj nie ukarał przywódców wyprawy, bowiem zawiść między nimi była przyczyną ostatecznej klęski. W 1285 roku Kubiłaj miał zaplanować nową totalną inwazję, lecz do niej nie doszło. Mongołowie byli wtedy zajęci walkami w Annamie (Wietnam). Zamiast inwazji na Japonię, najechali na Indonezję. Zrezygnowali z planu zdobycia Japonii. Japończycy oddawali cześć boskiemu wiatrowi wierząc, że to on dwukrotnie uratował Japonię od okupacji. Kubilaj – chan, rozgniewany fiaskiem ekspedycji, zaczął organizować kolejną wyprawę. Utworzył Prowincję dla Podboju Wschodu z centrum w Shenyangu. Jednakże z powodu waśni wewnętrznych porzucił tę ideę. Od tamtej pory mongołowie już nigdy więcej nie zagrozili Japonii.

W czasie drugiej inwazji wojska mongolskie były o wiele liczniejsze a sam plan był przygotowywany przez cztery lata i przez to można było spodziewać się o wiele bardziej zorganizowanego ataku. Niestety nie spodziewali się, że Japończycy też się przygotują na to natarcie. Ponownie japońskim wojskom pomogła natura poprzez Kamikaze. Pojawił się następny tajfun, który zniszczył większość inwazyjnych wojsk. Dzięki temu ponownie obrońcy mogli cieszyć się zwycięstwem.

Japońska rycina prezentująca porażkę Mongołów
Japońska rycina prezentująca porażkę Mongołów.
Źródło: http://polimaty.pl/2013/06/kamikaze-prawdziwa-historia/

Przygotowania na mongolski najazd były skuteczne, lecz niestety jakby Japończycy nie mieli tyle szczęścia to na pewno nauczyli by się, że trzeba lepiej się przygotowywać do innych taktyk wojennych. Przez to Mongołowie miażdżyli japońskie linie obrony i mogli by zagrozić stolicy państwa. Można przyznać, że obrońcy byli przygotowani na tyle, aby przynajmniej spowolnić marsz przeciwnika. Niestety takie poczynania tylko i wyłącznie hamowały opanowanie całego kraju. Trzeba by było zmienić całkowicie strategie, taktyki oraz poczynania, aby obydwie armie były na równi sobie.

Podsumowanie

Według moich ocen to tak naprawdę Japończycy mieli dosyć dużo szczęścia w obydwu przypadkach najazdów mongolskich. Przeciwnicy za każdym razem byli w przewadze, jak nie liczebnej to na pewno poprzez używane taktyki oraz inne zachowania kulturowe. Niestety dzięki tym dwóm rzeczom japońscy obrońcy nie mieli tak naprawdę szans na wygraną wojny. Musieli by tak naprawdę zmienić swoje podejście do walk z przeciwnikiem, który nie posiada takich aspektów kulturowych jak Japończycy.

Czytając komentarze przy niektórych moich źródłach natrafiłem na wypowiedź, że Japonia uratowała się w obydwu przypadkach najazdu dzięki braku styczności granic lądowych z innymi krajami. A dookoła mają tylko morze oraz ocean. Natomiast Mongołowie wyuczyli się walczyć tylko na lądzie, a do obsługi statków potrzebowali kogoś, kto już miał styczność z morzem oraz walkami na nim. Trudno dokładnie określić kto zawinił w obydwu przypadkach, czy to byli obsługujący statki Koreańczycy czy to byli Mongołowie, którzy zmuszali do odpowiednich manewrów albo też tras. W obecnej chwili tego się nie dowiemy, bo nie pozostały żadne zapiski ze strony ofensywy mongolskiej. A bez tego trudno ocenić dokładne poczynania.

Dla mnie osobiście Japończycy mieli o wiele więcej szczęścia. Spowodowane jest to tym, że przy każdej wojnie mongolsko – japońskiej w XIII wieku pojawiał się tajfun i niszczył wojska przeciwnika, który nie był na to przygotowany. Dzięki temu obrońcy za każdym razem mogli świętować swoje zwycięstwo, a mongołowie po drugiej próbie podporządkowania sobie Japonii zrezygnowali z dalszych prób opanowania japońskich wysp. Zwycięskie wojsko mogło już liczyć na to, że będzie już dalej podobnych najazdów.

Bibliografia

1. http://pl.wikipedia.org/wiki/Mongolskie_inwazje_na_Japoni%C4%99;

2. http://www.konnichiwa.pl/mongolskie-najazdy-na-japonie-1274-1281-czesc-3,2,418.html;

3. http://www.jippon.pl/inwazje-mongolskie-na-japonie/index.html;

4. http://polimaty.pl/2013/06/kamikaze-prawdziwa-historia/.